seafarer seafarer
3799
BLOG

Getto ławkowe – polska trauma?

seafarer seafarer Społeczeństwo Obserwuj notkę 70

Na statku, jak jesteśmy zasięgu, słucham polskiego radia a dokładnie ‘jedynki’ (nota bene kiedyś w programie tym można było usłyszeć ciekawe i dobre audycje, natomiast od czasu jak Platforma ‘sprzedała’ radio SLD /zachowując dla siebie telewizję/ tych ciekawych i dobrych audycji jest coraz mniej). Niemniej z braku innego źródła informacji (w języku polskim) - ‘jedynki’ słucham nadal. Jakieś dwa tygodnie temu (to było przy okazji rocznicy wydarzeń marcowych) w programie porannym był wywiad. Nazwiska osoby, z którą przeprowadzono wywiad nie usłyszałem, ale sam wywiad zapamiętałem. Rozmowa była miedzy innymi o antysemityzmie. I rozmówczyni redaktora prowadzącego program, przytoczyła getto ławkowe jako przykład traumy, którą przeżyła jej matka, która tego getta ławkowego doświadczyła osobiście.

Ogromną emocję i oskarżenie było słychać w tych słowach … ‘getto ławkowe’.

Z kolei A. Michnik, idol Polaków z czasów burzy i naporu, Polaków, którzy knuli przeciwko komunie (tak, tak był wtedy naszym idolem, nie ma się czego zapierać) kilka miesięcy temu w swoim felietonie na pierwszej stronie GW, roił o zagrożeniu faszyzmem w Polsce. Piszę ‘roił’, bo jednym argumentem, który Michnik był w stanie przedstawić (zgodnie z prawdą historyczną) na ‘faszyzm’ Polaków było ni mniej więcej tylko owo, wspomniane już getto ławkowe. Getto ławkowe - czyli rozdzielenie uczniów pochodzenia polskiego i żydowskiego do osobnych rzędów ławek w szkolnej klasie. I to ‘zbrodnicze’ getto ławkowe A. Michnik wymienił jednym tchem w kontekście: ‘Niemcy Hitlera, Włochy Mussoliniego, sowiecka Rosja Stalina, wojna domowa w Hiszpanii’.

W kontekście nieludzkich zbrodni dokonanych przez Hitlera, Stalina czy też w czasie wojny domowej przez hiszpańskich komunistów, zestawianie z nimi gett ławkowych jest nie na miejscu. I czytając to, co pisze Michnik chciałoby się wręcz powiedzieć. Znaj miarę Adamie.

A teraz dygresja z innej nieco ‘beczki’. Choć jakoś tam wiąże się ze sprawą antysemityzmu. Kiedyś, gdy jeszcze nie było telefonów komórkowych (jak ci ludzie wtedy mogli żyć ? :) statek, na którym pracowałem zawinął do portu Punta Delgada na Azorach (tych Azorów na środku Atlantyku, o których kiedyś Chmurka mówiła /a dzisiaj Kret/, że wyż z nad Azorów powoli przesuwa się nad Europę …:).

I w tamtej erze (przed telefonami komórkowymi), żeby porozmawiać z armatorem i uzgodnić sprawy statkowe trzeba było jechać do biura agenta, bo tam był telefon stacjonarny. No, więc wkrótce po zacumowaniu statku, wsiadłem do samochodu przysłanego przez agenta i pojechałem do jego biura - rozmawiać z armatorem. Gdy sprawy służbowe już załatwiłem to potem przy kawie, którą agent (miejscowy Portugalczyk) poczęstował, wywiązała się tak zwana ‘social talk’ czyli rozmowa na tematy różne.

Nie pamiętam już jak to się stało, ale nasza ‘social talk’ zeszła na temat Żydów. I mój gospodarz, Portugalczyk z Azorów, mocno się rozkręcił …, że Żydzi rządzą światem, że przewrotni, że chytrzy, że samolubni, że w ogóle Żydzi to samo zło i że żadnego prawa do państwa Izrael w Palestynie nie mają. Ja oczywiście z takim stawianiem sprawy, żadną miarą nie mogłem się zgodzić. I mówiłem o tym, że Żydzi mogą być wzorem dla innych narodów. Bo w rozproszeniu i na wygnaniu, przez dwa tysiące lat zachowali wiarę i tożsamość. I że Palestyna to ich ojczyzna, bo byli tam już 5 tys. lat temu. I że nie kto inny jak tylko Mojżesz ich tam zaprowadził, (co prawda sam Mojżesz już tego nie dożył, gdy Żydzi tam doszli). I że dzisiaj mogą innym imponować, bo będąc zaledwie 7 mln narodem potrafią się obronić przed 700 mln ‘morzem’ arabskim.

I gdy dyskusja stawała się coraz bardziej burzliwa, ów Portugalczyk zajrzał mi w oczy i podejrzliwie zapytał. To ty też jesteś z nich? Na szczęście oczy mam niebieskie :) i jakoś rozstaliśmy się w zgodzie. I przynajmniej nie musiałem na piechotę wracać na statek.


A słuchając tej pani z polskiego radia, czy też czytając A.Michnika można by dojść do wniosku, że Polacy to jedyni antysemici na świecie. Co więcej z tych wypowiedzi (w wywiadzie i A.Michnika) można by odnieść wrażenie, że Polacy w sprawie antysemityzmu niewybaczalne zbrodnie mają na sumieniu. I że teraz trzeba im o tym bez przerwy przypominać. Aby nigdy o tym nie zapomnieli.

Faktem jest, że antysemityzm doprowadził do rzeczy strasznych. Ale to nie był polski antysemityzm! I nie ma potrzeby zapierać się, że w Polsce nie było antysemityzmu. Bo był. Ale najcięższym grzechem polskiego antysemityzmu były jedynie owe getta ławkowe (sam A. Michnik nic innego nie potrafił przytoczyć). Getto ławkowe – czyli, jak już wspomniałem, rozdzielenia w klasie żydowskich i polskich uczniów. Wśród grzechów antysemityzmu, nie jest to najcięższy grzech.

Natomiast antysemityzm, który doprowadził do zbrodni, do tego, że dzieci (i dorośli) byli mordowani to nie był polski antysemityzm. I teraz pytanie za sto punków? Czyj to był antysemityzm? Kto wie? I drugie pytanie z sto punktów. Dlaczego Niemcy jakoś wcale nie kojarzą się antysemityzmem. Kto wie?

I tutaj przytoczę inną rozmowę (która być może, co nieco wyjaśnia dlaczego się nie kojarzą). Też z agentem statkowym. Ale już tutaj blisko, w Europie. A dokładnie w Niemczech, w porcie Brunsbuttel. Tym razem rozmowa była na statku. Bo to było niedawno i były już telefony komórkowe. I nie musiałem jechać do biura agenta. Natomiast agent był na statku i tym razem ja częstowałem kawą :)

I tak jak tam na Azorach, na środku Atlantyku, po załatwieniu spraw statkowych, rozmowa zeszła na sprawy ogólne. Tym razem rozmowa była o II-giej wojnie światowej i jej okrucieństwach. W kontekście pozycji i roli niemieckiej poezji, kultury, filozofii i nauki w cywilizacji europejskiej

I ów agent, młody, inteligentny i wykształcony człowiek (ostatnio awansował na szefa biura) mówi - to Hitler i naziści doprowadzili do tych strasznych rzeczy. Słyszą Państwo tę nutę? To oni, Hitler i naziści. I domyśle. My Niemcy, nie mamy z tym nic wspólnego.

Muszę jednak oddać sprawiedliwość temu chłopakowi z Brunsbuttel. Na mój protest, że Hitler i naziści nie wzięli się z księżyca, z zawstydzeniem zamilkł. I przytaczając tę rozmowę wcale nie chcę powiedzieć, że Niemcy wypierają się swoich zbrodni, których się dopuścili z powodu antysemityzmu. Nie! Chcę jedynie powiedzieć, że nie zadreczają się antysemityzmem swoich ojców i dziadków, tak jak my to robimy. Mimo tego, że o wiele więcej mają na sumieniu niż my mamy. Co więcej, potrafili jakoś tak pokierować biegiem spraw, że dzisiaj słowo Niemiec, już zupełnie nie kojarzy się z … antysemityzmem.

A my Polacy? Co takiego strasznego w sprawie antysemityzmu mamy na sumieniu, że ciągle nie możemy się z tego wyzwolić?

I na koniec, wspomnienie jeszcze jednej historii (mam nadzieję, że nie zanudzam tymi wspomnieniami) - pod rozwagę domorosłym antysemitom. Jeżeli tacy jeszcze u nas się znajdą, podobni temu Portugalczykowi z Azorów. Że Żydzi tacy chytrzy, samolubni i w ogóle wcielone zło.

Kiedyś na statku była ze mną żona. I zdarzyło się, że statek zacumował w Manchesterze (tym, o którym było niedawno w jednej poprzednich notek) w niedzielę i port nie pracował. Pojechaliśmy, więc po południu razem do miasta. Kto zna Anglię ten wie, że jeżeli nie ma się ze sobą funtów to znaczy, że nie ma się pieniędzy. I tak się zdarzyło wtedy - mieliśmy ze sobą tylko marki niemieckie (to było jeszcze w epoce przed Euro, a także przed bankomatami). Niedzielne popołudnie, wszystkie banki zamknięte, a w sklepie, kawiarni czy restauracji nikt nie przyjmie marek niemieckich, jednym słowem tragedia. Bo w poniedziałek możliwości wyjścia do miasta już nie będzie, gdyż statek skończy wyładunek i wyjdzie w morze.

Wtedy pomyślałem o hotelu, że może tam uda mi się wymienić pieniądze. Akurat hotel był w pobliżu, więc wszedłem. Ale panienka w recepcji powiedziała, że owszem - może wymienić pieniądze, ale tylko gościom hotelowym. I poprosiła o pokazanie karty hotelowej. I tu drugi raz muszę zwrócić uwagę na beznadziejność sytuacji. W Anglii ‘law is law’ (przynajmniej kiedyś tak było) i żadne tłumaczenia ani wyjątkowe okoliczności nie pomogą. O jakiejkolwiek kolacji z żoną czy też choćby lampce wina, mogłem zapomnieć. Jeszcze próbowałem mówić, że statek wychodzi jutro w morze, że jestem z Polski, że jestem z żoną. Ale na nic się zdały moje gorące apele do ‘uczuć wyższych’ recepcjonistki. Ona beznamiętnie powtarzała, że może wymienić pieniądze tylko gościom hotelowym.

Nie pozostało nic innego, jak wracać z powrotem na statek. Pogodzony, więc z losem skierowałem się do wyjścia.

I wtedy przyszedł niespodziewany ratunek. Otóż przy hotelowym barze siedział mężczyzna, który słyszał moją rozmowę z recepcjonistką. I gdy przechodziłem obok niego, zwrócił się do mnie, jakoś tak niemalże nieśmiało. Że mieszka w tym hotelu i ze jak chcę to może dla mnie wymienić pieniądze w recepcji. Oczywiście zgodziłem się z wdzięcznością. I potem jak już te moje marki zostały wymienione na funty angielskie, usiedliśmy jeszcze na chwilę przy barze. Człowiek ten mówił dobrze po angielsku, jednak z obcym akcentem. Zapytałem go, więc skąd jest. I wtedy on odpowiedział. Jestem Żydem, z Izraela.

Różni są Żydzi. Tak jak wszyscy inni ludzie na świecie.

 

 

 

 

seafarer
O mnie seafarer

Konserwatysta zatwardziały :) W czasach pędzących zmian - zarówno na lepsze jak i na gorsze - tylko konserwatysta potrafi odróżnić jedne od drugich, wybrać te lepsze i być naprawdę nowoczesnym!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo